Źródło: Filip Kuźniak
28 Jul 2015 21:24
tagi:
IronBike
Organizatorzy Iron Bike mają w zwyczaju by co roku zaskakiwać uczestników różnymi niespodziankami. Mimo, iż tegoroczny IB jest ciut krótszy niż w latach poprzednich (prolog + 7 etapów = ponad 600 km) i przewyższenia są ciut mniejsze bo tylko 24 000 w pionie, to organizator w swoim stylu obiecał uczestnikom, że krócej i niżej nie oznacza, że będzie lżej.
Przekonaliśmy się o tym już w sobotę podczas prologu, który okazał się po prostu zwykłym etapem. Najpierw wywieziono nas podziemnym pociągiem do Francji, skąd przez góry mieliśmy się dostać do Limone Piemonte, które jest tradycyjnym miastem startu IronBike. Od startu poszedł pełen ogień, bo odcinek specjalny prologu był… od startu do mety. 38 km i 1500 m przewyższenia. Organizator robi wszystko, by jak najwięcej ludzi uznało, że IB jest najtrudniejszy na świecie, dlatego podczas prologu, świeżość nóg zniknęła już na pierwszym podjeździe mierzącym 15 km i 1200 m w pionie. Trzeba dodać, że podjazd zaczynał się zaraz za linia startu. Pozostała cześć etapu to już szalona jazda w dół po nartostradach nad Limone Piemonte. Na mecie zameldowaliśmy się jako czwarta para (Filip i Tomek) na 11 teamów, a Szymon na 4 miejscu wśród mastersów.
Niedzielny etap to 77 km jazdy po pięknych skalistych górach. Tak jakby jechać po polskich Tatrach. Najpierw 45 km dojazdówka do odcinka specjalnego w dolinie Valasco na wysokości 1763 m. Potem pełny gaz na przełęcz Colle di Valscura (2520 m n.p.m.) i ekstremalnie techniczny zjazd do mety w Vinadio. Dziś, jadąc wciąż spokojnie, ale równo straciliśmy tylko 3 minuty do liderów w klasyfikacji teamów, plasując się na 2 miejscu. Jutro mega hardcore - najpierw 140 km z przewyższeniem 4264 w pionie, a o 21:00 dodatkowy etap wokół Rock Cavour liczący 12 km. Startujemy o 6.00
Do mety za 6 dni napędza nas Gomola Trans Airco, Twomark Sport, Tytan Śląskie Centrum Odżywek, Power&Fitness, Bus4Active